W pierwszej sprawie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka (ETPCz) Reczkowicz przeciwko Polsce z lipca 2021 r. odszkodowanie na mocy wyroku wynosiło 15 tys. euro. Obecnie większość spraw przed ETPCz nie kończy się już wyrokami, tylko ugodami skarżących z rządem polskim. Sprawy te dotyczą jednej zasadniczej kwestii, że sąd był niewłaściwie obsadzony, w składzie była osoba wadliwie powołana z udziałem KRS, ukształtowanej na podstawie ustawy z grudnia 2017 r. Liczba tzw. neo-sędziów wzrasta, więc i problem narasta. Możliwość dochodzenia odszkodowań w takich przypadkach przewiduje art. 415 kodeksu cywilnego. To jest generalny przepis, na podstawie którego można dochodzić odszkodowań także od funkcjonariuszy publicznych. Reguluje on kwestie odpowiedzialności za czyny niedozwolone tzw. delikty. Warunkiem skuteczności takiego powództwa jest wykazanie sprawcy winy: umyślnej, nieumyślnej - rażącego niedbalstwa oraz bezprawności jego działania.

Czytaj: Wadliwie powołany sędzia zapłaci państwu odszkodowanie?>>

Sędzia nie może się zasłaniać nieznajomością prawa

Przy ustalaniu winy brane są pod uwagę dwie kwestie. Po pierwsze, za zawinione uznaje się zachowania sprzeczne z przepisami prawa czy szeroko rozumianym obowiązującym porządkiem prawnym, do którego zalicza się także zasady współżycia społecznego. Pojęcie bezprawności jest rozumiane w orzecznictwie SN szeroko. Bez wątpienia należy tutaj zaliczyć orzecznictwo sadów europejskich. Orzeczenia te nie mają bezpośredniego skutku w systemie prawnym państw członkowskich, ale są wiążące i muszą zostać wdrożone przez państwo. Po drugie, za zawinione uznaje się zachowania, które wyrządzają szkodę umyślnie, a także nieumyślnie, z powodu niedbalstwa czy braku należytej staranności. Wina nieumyślna zachodzi wtedy, gdy sprawca wprawdzie przewiduje możliwość wystąpienia szkodliwego skutku, lecz bezpodstawnie przypuszcza, że zdoła go uniknąć, albo wtedy nie przewiduje tych skutków, choć powinien i może je przewidzieć.

Osoba, która jest funkcjonariuszem publicznym, pełni funkcje sędziego, nie może zasłaniać się nieznajomością prawa. Już w wyroku z 19 listopada 2019 r. TSUE wyraźnie wskazał na wadliwość powołań na stanowiska sędziowskie z udziałem KRS ukształtowanej na podstawie ustawy z 2017 r. Od tego czasu w szeregu orzeczeń sądów polskich i europejskich podnoszono, że KRS nie spełnia warunków określonych w Konstytucji, jest upolityczniona, a proces powoływania na stanowiska sędziowskie z jej udziałem jest obarczony wadą. W tym kierunku wypowiadała się uchwała trzech połączonych Izb SN z 2020 r., a następnie wiele orzeczeń sądów polskich i europejskich, w tym także ostatni wyrok ETPCz Wałęsa przeciwko Polsce z listopada 2023 r., który czeka na wdrożenie. Trudno więc argumentować, że osoba powołana na stanowisko sędziowskie nie miała wiedzy i świadomości, że jej powołanie było wadliwe. Dlatego wykazanie zawinionego zachowania oparte jest na realnych przesłankach.

 

Wadliwy skład kilkuosobowy - odpowiedzialność solidarna

Chodzi o dochodzenie przez Skarb Państwa roszczeń regresowych od osób powołanych wadliwie na stanowiska sędziowskie. Oznacza to, że dochodzona byłaby kwota wypłacone tytułem odszkodowania skarżącemu na podstawie orzeczenia ETPCz albo ugody. To jest ta realna szkoda, a jej wysokość odpowiada temu, co Skarb Państwa wypłacił osobie, która wygrała sprawę przed Trybunałem lub zawarła ugodę. W przypadku deliktów sprawca ponosi odpowiedzialność za czyn własny. Nie byłby pozywany cały skład orzekający (sąd), tylko poszczególni neo-sędziowie, dotyczyłoby to każdej osoby, która przyczyniła się do szkody. Jeżeli skład orzekający był kilkuosobowy składający się z kilku neo-sędziów, to powództwo można wytoczyć przeciwko tym konkretnym osobom razem. Ich odpowiedzialność jest wtedy solidarna.

Nie można się zasłaniać nieznajomością szeroko rozumianego prawa, porządku prawnego czy tym, że polskie przepisy nie były odpowiednio skonstruowane. Przecież jest Konstytucja i bogate orzecznictwo sądów europejskich, które nas wiązało na podstawie umów międzynarodowych. Każdy neo-sędzia powinien mieć świadomość, że jego zachowanie było wadliwe. Minimum to niedopełnienie należytej staranności. Powtarzam jednak, przy tak nagłośnionym problemie trudno mówić "nie wiedziałem".

Tego typu powództwa miałyby też formę prewencyjną wobec innych tzw. neo-sędziów, tak by powstrzymywali się od orzekania dla dobra społeczeństwa.

dr Urszula Żółtak, sędzia Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, wiceprezeska warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia"