Lekarze, ratownicy i personel medyczny są przygotowani do tego, by pomagać pacjentom, ale nie do tego, by bronić się przed napastnikami, którzy rzucają się na nich z nożem. Tragedia w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, która zakończyła się śmiercią młodego lekarza, nie jest przecież pierwszym takim przypadkiem. Zaledwie kilka miesięcy temu zginął ratownik medyczny, który również kilkukrotnie został dźgnięty nożem. A od tego czasu praktycznie co kilka dni pojawiają się informacje o tym, że kolejna załoga karetki została zaatakowana (werbalnie lub fizycznie), albo że pacjent wtargnął z nożem na izbę przyjęć. Przyznam, że nie przypominam sobie aż takiej eskalacji agresji wobec medyków. Po zabójstwie ratownika medycznego do procedowanej nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym wpisano m.in. obowiązkowe szkolenia z samoobrony. Powstał też osobny projekt zaostrzający kary za napaść na funkcjonariusza publicznego. Warto oczywiście działać w każdym zakresie, który może okazać się pomocny w razie agresji, ale nie oszukujmy się - samo zaostrzenie kar nikogo nie powstrzyma. Nikt nie weźmie kodeksu karnego do ręki, zanim sięgnie po nóż, i nie stwierdzi: „No, faktycznie, przy takiej karze, to może jednak jeszcze to przemyślę”. Bo kary to jedno, a ich egzekwowanie to zupełnie inna historia.
Czytaj: Nie żyje lekarz zaatakowany w Szpitalu Uniwersyteckim. Sprawcą był funkcjonariusz więzienny
"Wolność" czy hejt?
Odnoszę wrażenie, że „wolność” w Polsce jest często wykorzystywana do celów, które w rzeczywistości nie mają z nią nic wspólnego. A przykład idzie, niestety, z góry. Kilka dni wcześniej widzieliśmy, jak europoseł Grzegorz Braun (który kandyduje także na prezydenta RP) pozbawił wolności ginekolożkę w szpitalu w Oleśnicy. Fizycznie uniemożliwił jej opuszczenie pomieszczenia, narażając przy tym pacjentki, które miała pod swoją opieką na dyżurze. I co się wydarzyło? W zasadzie niewiele. Zapewne w przyszłości europosłowi zostaną postawione zarzuty, ale póki co, cieszy się nieskrępowaną wolnością ze względu na immunitet. To bardzo zły sygnał dla społeczeństwa, które widzi, jak akty agresji wobec medyków pozostają bezkarne. Nie przytoczę tutaj konkretnych przykładów słów, które padają wobec lekarki na pikietach pod szpitalem czy w przestrzeni internetowej – dość powiedzieć, że bywa ona porównywana chociażby do nazistowskich lekarzy, którzy w czasie II wojny światowej przeprowadzali eksperymenty na ludziach. Internetowy hejt widać też po tragedii w Krakowie. Pojawiają się tu usprawiedliwiające głosy, że widocznie pacjent był zdesperowany, bo rzekomo pozbawiono go możliwości leczenia... I takich głosów w internecie jest sporo.
Wolność słowa jest oczywiście niezwykle potrzebna, szkoda tylko, że tak często jest mylona z przyzwoleniem na nieograniczony hejt, szerzeniem niestworzonych teorii spiskowych i zwyczajnym szczuciem, również na medyków. A, jak widać, granica między atakami werbalnymi a fizycznymi jest coraz bardziej cienka. Obawiam się, że jeśli państwo po atakach nie stanie wyraźnie po ich stronie, tych fizycznych będzie, niestety, coraz więcej.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.