Metody komplementarne, zweryfikowane w innych krajach (np. w Chinach), alternatywne w stosunku do leczenia tabletkami – tak najczęściej zachwalają swoje usługi pseudouzdrowiciele. Jak podkreślał podczas spotkania poświęconemu aktualnie podejmowanym działaniom w tym obszarze rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec, tego typu „biznesmeni” najczęściej wykorzystują strach i trudną sytuację osób, które dowiadują się, że są ciężko chore, albo nie mogą znaleźć źródła swoich objawów. Przypadki są oczywiście różne – zdarza się, że niepotwierdzone naukowo metody stosują też sami lekarze z prawem do wykonywania zawodu. Wówczas, jak tłumaczył RPP, można podejmować jednak działania na podstawie aktualnie obowiązującej ustawy o prawach pacjenta i RPP. Nie ma natomiast przepisu, który wprost pozwalałby karać osoby, które nie są profesjonalistami medycznymi. Można składać zawiadomienia do prokuratury – jak wskazywał Chmielowiec, do tej pory biuro RPP skierowało ich ok. 50. Takie sprawy często ciągną się jednak miesiącami i przez to nie pełnią funkcji prewencyjnej. – Nie wszystko da się też zakwalifikować prawnokarnie, stąd potrzeba wprowadzenia rozwiązań administracyjno-prawnych, a więc nałożenia kary pieniężnej w drodze decyzji administracyjnej – wyjaśniał.
- Mamy już pewne doświadczenia z lekarzami, którzy stają przed odpowiedzialnością dyscyplinarną, tłumacząc się, że metody przez nich stosowane były zweryfikowane, ale gdzieś w Chinach, a oni sami nie zrobili nic złego. Podkreślali, że rady dawane pacjentom były komplementarne i nie odwodzili od zwykłego leczenia. Powołują nam tysiące świadków po to, aby przedłużać zwykle proces, który toczy się przed sądem lekarskim. W związku z tym można uznać, że tą samą drogą dzisiaj będą szli szarlatani. Potrzebujemy szybkich działań i ochrony pacjentów, dlatego jednoczymy siłę i doświadczenie w tym procesie – tłumaczył Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Zaznaczał również, że w obliczu zalewu dezinformacji medycznej pacjent często jest bezradny. Wskazywał, że izba miała nawet pomysł, by stworzyć wyszukiwarkę, w której można byłoby sprawdzić, czy stosowanie danej metody leczenia jest zgodne z aktualną wiedzą medyczną. Nie jest to jednak do końca możliwe, bo w przypadku większości z nich zawsze istnieje niewielki odsetek badań, który poddaje w wątpliwość wyniki innych. Sam pacjent nie wie z kolei, jak ma to interpretować.
Prace ruszą raczej po wyborach
Założenia zmian, które mają dać RPP m.in. uprawnienie do natychmiastowego nałożenia kar pieniężnych w drodze decyzji (ale z możliwością zaskarżenia do sądu administracyjnego), opublikowano w wykazie prac legislacyjnych w połowie marca (projekt ustawy o zmianie ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta oraz ustawy o systemie powiadamiania ratunkowego, UD 207). Jak wskazywano podczas spotkania, publikacja projektu i dalsze prace legislacyjne nastąpią najprawdopodobniej dopiero po wyborach prezydenckich.
Czytaj również: Nowe uprawnienia dla rzecznika praw pacjenta i walka z szarlatanerią
Potencjalną trudnością w przypadku szarlatanów medycznych może okazać się wyznaczenie granic między, co do zasady, nieszkodliwym ziołolecznictwem wspomagającym leczenie, a faktycznym szkodzeniem i odwodzeniem od sprawdzonych metod leczniczych. RPP zapewnił jednak, że te kwestie zostaną wzięte pod uwagę w trakcie procesu legislacyjnego, a każda sprawa będzie rozpatrywana indywidualnie. Wyznacznikiem ma być przede wszystkim to, czy dana osoba wspomaga proces leczniczy, czy sama stawia diagnozy i proponuje leczenie, choć nie ma do tego niezbędnych uprawnień.
Borelioza i biorezonanse wciąż na czasie
Co najczęściej jest oferowane w ramach pseudopraktyk medycznych? Generalnie "na czasie" są choroby, których objawy są nietypowe albo trudne do przypisania konkretnemu schorzeniu (np. bóle brzucha, stawów, przewlekłe zmęczenie, bóle głowy). Często oferowane jest także "leczenie" chorób o podłożu autoimmunologicznym, boreliozy i autyzmu (który nie jest uznawany za chorobę). Szarlatani zazwyczaj oferują przy tym własne, kosztowne suplementy diety, które można kupić tylko za pośrednictwem ich strony internetowej.
Metody "leczenia" są przy tym często szkodliwe dla organizmu. Pomijając skrajne przypadki, w których uzdrowiciele przekonują pacjenta do rezygnacji z chemioterapii w leczeniu nowotworu, niebezpieczne są także niektóre metody "leczenia" boreliozy. Chodzi o tzw. metodę ILADS, w której pacjent przyjmuje jednocześnie dwa lub więcej antybiotyków, przez długi czas. Wpływa to negatywnie na odporność i przyczynia się do potencjalnego pogorszenia stanu zdrowia.
Popularne są również tzw. biorezonanse. Pacjentom wmawia się, że za pomocą tej metody można niszczyć niektóre patogeny, dzięki czemu leczy się nie tylko choroby wirusowe i bakteryjne, ale też np. stwardnienie rozsiane i dnę moczanową. Usługi są jednak często reklamowane w sposób, który osobie bez wykształcenia medycznego może wydawać się godny zaufania, naukowy. Ostatnio w internecie biorezonans zachwalał Wojciech Cejrowski, przekonując o jego skuteczności. Jego słowa szybko zweryfikowała na platformie X Maja Herman, psychiatrka i psychoterapeutka. - Mówi (Wojciech Cejrowski - przyp. red.) z taką pewnością, jasnością i emocjonalnym zaangażowaniem, że trudno się nie złapać. I właśnie na tym polega pułapka. Bo to, co mówi pan Cejrowski, to pseudonaukowy bełkot. Biorezonans? Nie działa. Nie będzie działał. Nie niszczy jednych komórek, zostawiając inne. Nie da się „zbadać częstotliwości” struktur biologicznych i potem ich magicznie „naprawić”. To nie fizyka kwantowa, to naciągactwo. Pomyślcie – jakim cudem mielibyśmy dziś możliwość dokładnego określania częstotliwości poszczególnych komórek i „naprawiania” ich falą? Gdyby to działało, byłoby w szpitalach na całym świecie - wyjaśnia lekarka.
Cena promocyjna: 179.1 zł
|Cena regularna: 199 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 143.27 zł
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.